top of page

Moja droga

Moja droga z Reiki rozpoczęła się, gdy miałam osiemnaście lat. Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z zabiegiem Reiki. Spowodował on, że zapragnęłam się tego nauczyć.

22 Października 1992 w Warszawie przyjęłam pierwszy stopień Reiki, terapia ta tak dużo mi dała, że stałam się jej propagatorką i zwolenniczką. Po roku postanowiłam pogłębić swoje umiejętności i wiedzę na seminarium II stopnia Reiki.

Stało się to w Krakowie 10 listopada 1993 roku. Mistrzem, który inicjował mnie na pierwsze dwa stopnie był Max Artecki.

Pomiędzy pierwszym a drugim stopniem Reiki uczestniczyłam wielokrotnie jako gość na seminariach I stopnia, poznałam też innego mistrza Reiki Jana Peterko.


Gdy rozpoczęłam studia we Wrocławiu zależało mi aby mój nauczyciel mieszkał i pracował jak najbliżej tego miejsca abym jak najczęściej mogła uczestniczyć w seminariach. Gdyż to uczestnictwo w charakterze gościa bardzo dużo mnie uczyło i było za każdym razem wspaniałym doświadczeniem.


Od 1994 roku do 2002 uczyłam się na mistrza Reiki pod okiem Mariana Bartkowiaka, uczestnicząc w większości jego seminariów Reiki które odbywały się w całej Polsce.

22.12.2002 roku w Świnoujściu na mojej ukochanej plaży zostałam inicjowana na Mistrza.

Od tamtej pory prowadzę swoje seminaria na których z miłością i radością dziele się swoim doświadczeniem, wiedzą.


Każdy człowiek podąża przez życie własną drogą.

Nie ma dwóch takich samych dróg, nie ma dwóch takich samych ludzi. Przeżywamy świat na swój własny sposób. Doświadczenia życiowe decydują o naszej indywidualności. Wszyscy mistrzowie w linii przekazu są sobie równi - tak mówi zasada organizacji Alliance Reiki.

Jako mistrzowie jesteśmy równi, jako osobowości jesteśmy różni.

Mamy za sobą różne doświadczenia, mówimy o tym samym różnymi słowami. Uważam, że to jest wspaniałe. Opiszę swoją drogę od momentu uzyskania pierwszych inicjacji do zostania mistrzem. Będzie to opis zdarzeń, ludzi, przeżyć, lektur, które miały na mojej drodze duchowej dla mnie znaczenie. Drogę opisuję w dużym skrócie, gdyż dokładne przytoczenie jej byłoby zbyt długie. Postaram się przedstawić to, co w tej chwili wydaje mi się istotne.

Miałam w życiu dużo szczęścia, gdyż

mój pierwszy stopień Reiki otrzymałam w wieku 18 lat.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wpłynęło to bardzo pozytywnie na moje życie. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jak tamten moment był ważny. Od najmłodszych lat wykazywałam zainteresowanie sprawami duchowymi, pociągały mnie książki o duchach, życiu po życiu. Ale nie były to ukierunkowane zainteresowania. Byłam młodym człowiekiem, lubiłam się bawić, głowę miałam pełną pomysłów, uczyłam się w liceum i marzyłam o pływaniu na morzu, chciałam zostać kapitanem.

Dowiedziałam się o Reiki przypadkowo.

Początkowo w ogóle mnie ten temat nie zainteresował. Spotkałam kiedyś kobietę, która przeszła pierwsze inicjacje Reiki i - jak prawie każdy, kto tego doświadczył - gotowa była nieść Reiki każdemu czy tego chce, czy nie. Nie wiedziałam czy chcę, pomimo to wtedy właśnie po raz pierwszy doświadczyłam zabiegu Reiki.

Muszę przyznać, że o ile ta Pani dużo czuła i bardzo przeżywała zabieg,

ja niewiele czułam, w zasadzie nic.

Pomyślałam, że jest po prostu jakaś nawiedzona. Zanim się rozstałyśmy dowiedziałam się, że za dwa tygodnie odbędzie się następne szkolenie. Wtedy nie byłam tym zainteresowana. Tym bardziej niesamowite i dziwne wydawało mi się, że nagle poczułam, że muszę przyjechać na najbliższe szkolenie Reiki do Warszawy.

Było to tak silne przeżycie, iż nie miałam

najmniejszych wątpliwości, że mam to zrobić.

Pozostało jeszcze pokonać przeszkody finansowe. Sam wyjazd dużo kosztował, nie mówiąc o samym szkoleniu. W tamtych czasach pracowałam na targu przygranicznym, sprzedawałam ubrania. Niemcy nie są rozrzutnymi kupującymi, zawsze targowali się o ceny. W weekend przed moim wyjazdem zdarzyła się rzecz niesłychana: po raz pierwszy i ostatni na rynku dostałam napiwek i sprzedałam tak dużo ubrań, że mogłam bez problemów pojechać do Warszawy.

Piszę o pieniądzach, ponieważ jest wiele opinii na ten temat. Jedni uważają, że Reiki powinno rozdawać się za darmo. Różni nauczyciele mają różne ceny. W linii, w której uczę, dawno temu zostały określone progi finansowe. Są takie same na całym świecie, ale więcej o tym napisałam całym świecie, ale więcej o tym napisałam w „wymiana energetyczna”.

Według mnie umiejętność zdobycia pieniędzy na szkolenie

bardzo dobrze określa gotowość ucznia,

a gdy uczeń jest gotowy, to pieniądze też się znajdą.

Doświadczyłam tego wielokrotnie na własnym i wielu moich znajomych przypadkach. Czas szybko płynął, wszystko ułożyło mi się po prostu wspaniale, miałam pieniądze, przyszedł moment ponownego wyjazdu do Warszawy. W Warszawie miałam znajomą, która zgodziła się mnie przenocować. Przyjęła mnie ona bardzo ciepło. Byłyśmy obcymi osobami, ale czułam się jak u bliskiej rodziny. Zadbała o mnie, dostarczyła na szkolenie, zaopatrzyła w pożywienie.

Jestem Ci za to bardzo wdzięczna i jeśli to czytasz to wiedz, że zawsze myślę o Tobie z wdzięcznością.

22 listopada 1992 roku w Warszawie zostałam zainicjowana,

przez Maxa Wiesława Arteckiego

na I stopień Reiki.

Prawie całe szkolenie przespałam, nie chciało mi się ćwiczyć zabiegów, niewiele czułam, jednak podczas zakończenia zajęć prawie w jednym momencie poczułam wewnętrzną przemianę. Miałam tak dużo energii i radości, że pokonałam ogromne odległości w Warszawie pieszo w ogóle nie czując zmęczenia. Stan ten utrzymywał się przez kilka tygodni, a może i miesięcy. Był to piękny okres początkującego.

Moja świadomość się zmieniała, poszerzały się horyzonty, wszystko widziałam w bardziej jasnych barwach. Moja uwaga skierowała się na moje wnętrze. Miałam poczucie, że wszystko jest możliwe. Czułam się tak jakby wyrosły mi skrzydła. Było tak dlatego, że moja aktywność do tej pory była bardzo zewnętrzna.

Po inicjacjach przeobraziła się w aktywność wewnętrzną, byłam bardziej wyciszona, miałam potrzebę medytować, rozwijać swoje wnętrze, czytać. Hałas, negatywne emocje, wiele zachowań, które do tej pory wydawały mi się normą społeczną, zaczęły mnie razić.

Moje wnętrze dopiero się „rodziło” i struktury te były bardzo delikatne, dlatego nie najlepiej radziłam sobie ze światem zewnętrznym, który się nie zmienił. To ja się zmieniłam. Moja przemiana spotkała się z oporem najbliższych, nie rozumieli co się ze mną dzieje, moją przemianę odbierali negatywnie.

Do tej pory byłam taka sama jak oni i nagle zmieniam się. Stałam się wrażliwsza, bolały mnie zachowania do niedawna powielane również przeze mnie. Pomimo, że w moim wnętrzu byłam przepełniona miłością i spokojem, jakich do tej pory nie czułam, im wydawałam się bardziej smutna.

Myślę, że czuli się oceniani i odrzuceni. Ja sama wtedy nie rozumiałam, co się dzieje i nie potrafiłam im tego wytłumaczyć. Wiedziałam, że dla mnie te procesy były dobre, uczucia, które w moim wnętrzu dzięki energii Reiki się pojawiły były pozytywne. Zrozumiałam, że najważniejszym moim zadaniem jest osiągnąć wewnętrzną doskonałość, doskonałość, o której mówili wielcy twórcy religii (m.in. Jezus, Budda, Kryszna), o której czytałam w mądrych księgach (Biblia, Bhagavadgita). Doskonałość, której nie rozumiałam, ale do której całym sercem się rwałam, stała się celem mojego życia.

Czułam, że energia przeprowadzi mnie przez meandry moich ograniczeń, poprowadzi mnie moją drogą i nic już nie będzie ważne tylko bym osiągnęła swój cel. Na tych skrzydłach, które wyrosły po moim pierwszym seminarium Reiki przefrunęłam przez maturę, mając do wszystkich zdarzeń, egzaminów bardzo dużo dystansu i pozytywnego nastawienia.

W tamtym czasie uczestniczyłam w wielu seminariach pierwszego stopnia jako gość.

Każde seminarium było nowym zastrzykiem energii,

otwierało nowe horyzonty i pogłębiało mój rozwój.

 

 

Nawiązałam kontakt z Janem Peterką, pierwszym Mistrzem Reiki w Polsce. Na jego seminarium spotkałam również swojego późniejszego mistrza Mariana, który wtedy był jeszcze uczniem. Był to wspaniały, ale również trudny okres, wtedy nie przypuszczałam jeszcze jak zmieni się moje życie. Byłam studentką pierwszego roku, minął rok od moich pierwszych inicjacji, uczestniczyłam w wielu seminariach, każde bardzo mnie rozwijało. Poczułam, że chcę więcej wiedzieć o energii, że jestem gotowa, aby przyjąć II stopień Reiki.

Całe wakacje pracowałam. Postanowiłam zarobione pieniądze zainwestować w swój rozwój. Prosto z zajęć z wielkim plecakiem i jeszcze większym pragnieniem poszerzenia wiedzy udałam się do Krakowa, tam 10 października 1993 roku z rąk i serca Maxa przyjęłam inicjacje II stopnia Reiki, było to dla mnie wielkie przeżycie duchowe.

Na zajęciach w-f na studiach chodziłam na tai-chi, tam poznałam swojego męża. Nasze stancje były blisko, więc czasami razem wracaliśmy z zajęć. Pewnego dnia w czasie sesji spotkałam go na uczelni, był bardzo zdołowany egzaminami. Odważyłam się zaproponować mu zabieg Reiki, mnie taki zabieg zawsze pomagał. Pomyślałam, że pomoże również i jemu. Przyjął moją propozycję. Zabieg naprawdę mu pomógł, wlał w niego optymizm. Wkrótce zamieszkaliśmy razem. Piotr po roku podjął decyzję, że chciałby przyjąć pierwszy stopień. Szukaliśmy dla niego mistrza. Ktoś powiedział, że we Wrocławiu uczy Mistrz inicjowany przez Jan Peterkę. Udaliśmy się na spotkanie (spotkania z Marianem odbywają regularnie, w ostatni czwartek miesiąca).

Wiedziałam już, że jest kilku mistrzów i że

wybór odpowiedniego dla siebie nauczyciela jest bardzo ważny.

Poddaliśmy Mariana swoim próbom, przeszedł wszystkie bardzo pomyślnie i został zaakceptowany jako nauczyciel Piotra. I tak rozpoczęła się moja droga uczenia się i rozwoju przy Marianie Bartkowiaku, który wtedy był świeżo upieczonym mistrzem. Piotr po roku postanowił przyjąć drugi stopień Reiki. Byliśmy studentami i nie dysponowaliśmy tak dużą sumą, dlatego spytaliśmy czy Piotr mógłby odpracować zapłatę za drugi stopień. Przy tej okazji ja również spytałam się Mariana czy mogłabym odpracować różnice energetyczne (Max uczył w innej linii) i zostać jego uczennicą. Marian zgodził się i przydzielił nam prace ogrodowe na swojej działce. Jak to odpracowywanie wyglądało i jak to Piotr przeżywał jest bardzo ciekawe, ale to temat na inną opowieść.

Podczas pierwszej Reikowej wigilii, zorganizowanej we Wrocławiu, na której byli również Jan i Witek, w roku 1996 spytałam Mariana czy przyjmie mnie jako kandydata na mistrza, abym się przy nim uczyła. Wyraził zgodę i od tamtej pory jeździłam na wszystkie seminaria prowadzone przez mojego nauczyciela w całej Polsce (opuściłam naprawdę kilka przez te wszystkie lata).

Był to okres intensywnej pracy, oczyszczania wnętrza, wprowadzania wiedzy w czyn. Wiele nauczyłam się od swojego drogiego nauczyciela, za co jestem mu bardzo wdzięczna.

W maju 2002 roku, po siedmiu latach bycia na każdym seminarium, poczułam, że jestem gotowa, że wiem wszystko, że mogę być samodzielna.

Od tego poczucia do moich mistrzowskich inicjacji minęło jeszcze kilka miesięcy intensywnego dojrzewania duchowego, zmagania się z nagle pojawiającymi trudnościami. Swój wymarzony cel osiągnęłam 22 grudnia 2002 roku.

Po tylu latach rozwijania się w grupie przyjaciół w tym dniu potrzebowałam samotności. Wybaczcie przyjaciele, że nie zaprosiłam Was wszystkich na to święto. Wierzę, że duchowo byliście wszyscy ze mną. Towarzyszyli mi najbliżsi: mąż, mama, brat, mistrz i Arek, jego syn, który kilka miesięcy później również został mistrzem.

Gdy na godzinę 8 szliśmy do kościoła, bo była to niedziela, wstało piękne słońce, wszystko pokryte było szadzią, bielą, błyszczało jak kamienie drogocenne. W powietrzu wyczuwało się uroczystość i pełne skupienie, cała przyroda nieruchomo wyczekiwała na to, co się ma wydarzyć. Zdecydowałam, że chcę być inicjowana na plaży, plaży, która była świadkiem mojego dorastania, przy morzu, które kochałam.

Tam około godziny 11 w pięknym słońcu, przy morzu, które - jak mi się wydawało - wstrzymało oddech, Marian przekazał mi ostatnie inicjacje w Reiki. Inicjacje, które powodują, że całą wiedzę mogę teraz przekazywać swoim uczniom.

Przede mną dalsza droga, rozwój i wzrastanie,

co przyjmuję i akceptuję z pełną miłością,

niech tak się stanie.

Pieśń Wędrowca

 

 

 

Złoty Ptaku - leć
Nieś swa pieśń do gwiazd
Ogłoś światu CUD
Że Bóg żyje w NAS

Zamknij drogę zła
Zrzuć wędrowca płaszcz
Otwórz raju drzwi
Przecież klucz już masz

Perły Twoich Łez

Otrze promień gwiazd
Raduj serce swe
Bo Bóg żyje w Nas

 

Zloty Ptaku leć
Gdzie lśni Boga tron
Drogę serce zna
Przecież tam Twój DOM

 

Ptaku - uczyń CUD
Nieś śmiało swą pieśń
Zapal światło w NAS
Przecież Tyś - JAM JEST

Złoty Ptaku - leć
Pióra w Słońcu lśnią
Miłość w sercu Twym

Odnalazła DOM

Ptaku - powróć znów
Niech się spełnią sny
Innym drogę wskaż
Że JAM Jest - to My

 

Złote Ptaki - mkną
Płynie pieśń przez świat
Coraz bardziej lśnią
echo niesie wiatr...

                 

                                                               autor: Ania Kmitowska, 22.XII.2002

22 grudnia 2002 roku Ania Kmitowska napisała wiersz.

..nie wiedziała, że jestem właśnie inicjowana..

Wiersz ten dała mi jako pamiątkę moich inicjacji.

bottom of page